Szymon Pograniczny - Dlaczego lokalność i emocje biją na głowę AI i sztukę nowoczesną
Transkrypcja spotkania w czerwcu 2005 roku w klubie Jego42.
Dzień dobry Państwu! Gdybym tylko w podstawówce zgodził się wystąpić w szkolnym przedstawieniu, może dziś miałbym więcej doświadczenia scenicznego. Cóż, muszę rzucić notes na podłogę, żeby nie wyjść na „głupka” z „e-e-e” co chwilę. Chciałbym, żeby to spotkanie było interaktywne. Dlatego na początek proste pytanie: Czy ktoś kojarzy mnie z Instagrama albo TikToka? Ręka do góry! Okej, czyli raczej mniej osób niż więcej. To dobrze, nazywam się Szymon, w internecie znany jestem jako Szymonek.Fotografia. Pseudofotograf, raczej influencer i, jak to mówię, „internetowy pajac”.
Przechodząc do rzeczy, ci, którzy mnie obserwują, być może widzieli moje „Pocztówki ze Szczecina”. Robiłem zdjęcia w Szczecinie około tydzień temu. Kolejna ankieta: Kto widział te pocztówki? Okej, dwie, trzy, może cztery osoby. Mało. Część z nich wyświetla się teraz w pętli. Zrobiłem ich chyba siedemnaście, ale sześć uznałem za warte pokazania. Wybierałem je dwie godziny temu.
Te pocztówki to zdjęcia czysto ze Szczecina, zrobione w Boże Ciało – był piękny, słoneczny dzień. Siedziałem w pokoju i pomyślałem: „Co ja będę siedział cały dzień w domu? Bez sensu! Taki ładny dzień, to wyjdę”. Powiem szczerze, nie chciało mi się. Myślałem: „Nie będę się dzisiaj z nikim ustawiał, bo jest za późno i nikt się nie zgodzi”. Napisałem do kumpla, czy nie chce wyjść, odpowiedział, że nie ma czasu. „Trudno, wyjdę sam”. Wyszedłem, pojechałem tramwajem – właśnie tym, który jest na zdjęciu – i zrobiłem te zdjęcia. Chodząc po mieście i robiąc te ujęcia, naszło mnie na różne przemyślenia.
Zwrot ku lokalności: Uśmiech na ustach, serduszko i wspomnienia
Zacznę może z wysokiego „C”, żeby nie zacząć filozofować i nie odlecieć zupełnie od tematu. Bardzo podoba mi się zwrot ku lokalności, który ostatnio dzieje się w internecie. Kiedy wstawiłem te zdjęcia na Instagrama czy TikToka, pojawiło się kilka komentarzy. Ktoś napisał, że mu się podoba, ktoś, że nie, że to jego miasto, albo nie jego.
I właśnie to mnie bardzo cieszy, że były komentarze typu: „To jest moje miasto!”. Ludzie zaczynają doceniać swoje własne przestrzenie, zaczynają doceniać nasze miasto. Pani Anna zresztą też o tym wspomniała. To, co mi się bardzo nie podoba, to narzekanie ludzi, że „Polska jest brzydka”, że „tu nic nie ma”, że „tylko wyjechać na Zachód, do Francji, na Lazurowe Wybrzeże, tam dopiero jest pięknie”. A okazuje się, że trawa jest zawsze zieleńsza po drugiej stronie ogrodzenia.
Bardzo mnie cieszy, że wszyscy zwracamy się trochę bardziej ku lokalnym przestrzeniom i zaczynamy doceniać nasze podwórko. Kiedy ludzie wchodzą na Instagrama czy TikToka, przewijają filmiki palcem, ale gdy pojawi się jakieś zdjęcie z ich przestrzeni, z ich miejsc, z miejsc, które znają i w których byli, pojawia się taki uśmiech na ustach. Nawet zostawią serduszko, napiszą komentarz, może przywołają jakieś dobre wspomnienia.
"Kocham Szczecin": Siła emocji w fotografii lokalnej
Kontynuując temat komentarzy: najczęstszym był „Moje miasto”. Ale pojawił się też jeden o treści: „Kocham Szczecin”. To mnie bardzo ucieszyło. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego „kocham”, a nie „lubię” albo inne słowo. Doszedłem do wniosku, że „kocham” jest dlatego, że z tymi miejscami – na przykład Park Kasprowicza przy Rusałce, skąd pani Anna pokazała jedno zdjęcie – wiążą się emocje.
I to jest dla mnie kluczowe w tych zdjęciach lokalnych. Kiedy widzimy zdjęcia z naszych miejsc, właśnie ze Szczecina (a myślę, że większość z nas, o ile nie wszyscy, to szczecinianie), to jest ta lokalność, są te emocje, które w nas są i które pobudzają się za każdym razem, gdy pojawiają się zdjęcia z tych miejsc, które znamy.
AI vs. fotografia: Gdzie podziała się sztuka i emocje?
Chciałem odejść trochę od wątku i zadać pytanie z innej beczki: Kto generował obrazki za pomocą sztucznej inteligencji, na przykład w ChatGPT? Proszę o podniesienie ręki. Kilka osób jest. A czy ktoś generował obrazki czysto z myślą, że to ma być jakaś sztuka, a nie na przykład grafika do kawiarni, którą musi sobie powiesić na ścianie? Jest taka osoba na sali? Nie ma.
Kiedy obserwowałem Instagrama, zauważyłem, że teraz bardzo dużo treści jest produkowanych przez AI. Wpisuje się „prompt” i generuje zdjęcia albo filmik, a ludzie okrzykują to sztuką. Jest nie wiadomo co. Jest wielki zachwyt, bo jest eksplozja kolorów, jest kotek w masce faraona i ludzie mówią: „O mój Boże, jakie to piękne!”. A potem przesuwają dalej i nic z tego nie wynika.
Zacząłem się zastanawiać, czy AI ma sens. Cieszę się, że spośród zebranych niezbyt wiele osób z tego korzystało. Czy kogoś boli, kiedy widzi obrazki wygenerowane przez AI? Czy ktoś tego nie lubi? Dokładnie to chciałem powiedzieć: to zabija fotografię i w tym nie ma żadnych emocji. Będzie obrazek z plaży, która nie istnieje, obraz kota, który nie istnieje, obraz miasta, które nie istnieje. Jaki jest w tym wszystkim sens? Ja nie wiem.
Mam wrażenie, że zdjęcia z lokalnych przestrzeni, w tym przypadku akurat te sześć zdjęć ze Szczecina (a jeśli ktoś nie widział, zapraszam do obejrzenia reszty), to w pewien sposób narzędzie walki z tym, co nam się nie podoba. Mamy zdjęcia prawdziwych miejsc, z którymi wiążą się prawdziwe emocje, i przy których możemy zostać chociaż na chwilę dłużej, by przystawić oko i potraktować je jako pewną sztukę.
Zauważyłem, że AI nie ma pojęcia o sztuce. Mam wrażenie, że w sztuce, w obrazach, kiedy patrzy się na jakiś obraz, chodzi o niuanse, szczegóły, drobne elementy, a AI tego po prostu nie umie. To fajne narzędzie, ale ze wszystkim sobie nie poradzi. I to odbiera właśnie tę artystyczność. A te zdjęcia lokalne mogą nam tę artystyczność przywrócić, dać nam jakiś powód do zawieszenia oka, do ogrzania serca. Mogą uruchomić emocje związane z takimi miejscami. Na przykład taka ławka: siedziałem na niej, kiedy robiłem te zdjęcia, i mam z nią jakieś wspomnienia. Coś w mojej pamięci zabłyśnie, jeśli zobaczę taką ławkę. Moim zdaniem, jest to bardzo istotne dla nas w dzisiejszych czasach, aby mieć coś, co wywoła w nas wspomnienia, a nie tylko uderzy w twarz kolorami, a potem i tak przesuniemy dalej, i życie się toczy, a kilka sekund minęło i nic się nie zmieniło.
Sztuka przyziemna i oczywista: Odpowiedź na absurdy nowoczesności
Chciałbym jeszcze na koniec pozostać w konwencji kontrowania dwóch rzeczy. Mianowicie, te zdjęcia lokalne, naszych miejsc, są w dużej mierze bardzo przyziemne. Chciałbym skontrować to ze sztuką nowoczesną. Czy jest tutaj ktoś, kto jest konsumentem sztuki nowoczesnej, chodzi po muzeach i lubi? Ja byłem w muzeum sztuki nowoczesnej kilka lat temu. Jakoś mnie nie ciągnęło, żeby tam wracać. Na sali stała taka instalacja: był stary, duży telewizor, rama, a po drugiej stronie ramy drugi telewizor, i one emitowały obraz na siebie. Wchodzę do tego pomieszczenia, patrzę i nie wiem, o co chodzi. Dwa telewizory. Na jednym wyświetlany był fragment z gry komputerowej. Stoję, patrzę, nie wiem, jak to interpretować.
Ostatnio widziałem na Instagramie instalację: budowlane wiadra wypełnione piaskiem. Brzmi absurdalnie. Gościu zrobił dziurę, piasek zaczął się wysypywać, nagle wszystko runęło, panele do wymiany i wszyscy rozeszli się, zaczęli klaskać nie wiadomo czemu. Panele do wymiany, poszli do domu, koniec instalacji.
I właśnie o co chodzi? Mógłbym dorabiać do tego interpretacje, że to symbolizuje zmiany klimatyczne, że piasek się wysypuje i nagle wszystko runie, walnie i koniec świata. Ale czy to ma jeszcze jakikolwiek sens w tym momencie? Czy nasze rozumowania są sensowne? Tworzenie sztuki, która nie ma sama w sobie żadnego znaczenia i do której musimy sobie cały czas dorabiać jakieś znaczenie, coś wymyślać... Przychodzi twórca, robi nie wiadomo co, my w sumie nie wiemy, o co chodzi, a on też często nie do końca wie, o co chodzi. Odbiorca staje się artystą, i tego jest już za dużo.
Mam poczucie, że właśnie takie zdjęcia lokalności, zdjęcia proste, bardzo przyziemne i oczywiste, są nam potrzebne w dzisiejszych czasach. Potrzebujemy sztuki, która jest przyziemna i oczywista, i która nie wymaga dodatkowych interpretacji i zastanawiania się, o co chodzi.
Sumaryzując moje trzy mini wywody, mam bardzo silne wrażenie, że taka sztuka lokalna i te lokalne miejsca będą się tylko w następnych latach coraz bardziej odradzać, coraz bardziej rozszerzać, i ludzie zaczną to coraz bardziej doceniać. Mam wrażenie, że cała sztuczność i cała taka niewiadomość oraz niepewność już wszystkim odbiorcom, łącznie ze mną, się przeje, i że to będzie koniec tego wszystkiego. Bardzo pesymistycznie kończę, ale dziękuję za uwagę!